Od Redaktora
Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań w 2021 roku przypadł na okres, w którym dominującym w społeczeństwie tematem było zagrożenie związane z pandemią COVID-19. Z tego też powodu zaplanowany pierwotnie na trzy miesiące spis z mocy ustawy przedłużono o kolejne trzy miesiące. Jak przekonywał wówczas ustawodawca, chodziło o zapewnienie możliwości zbierania danych od osób fizycznych objętych spisem powszechnym w miesiącach letnich 2021 roku, kiedy można było spodziewać się znacznego spadku liczby zachorowań, do czego bezpośrednio przyczynić się miały powszechne szczepienia przeciwko COVID-19.
Na ostateczne wyniki przyszło nam czekać długo, choć zaprezentowane w ubiegłym roku przez Główny Urząd Statystyczny wstępne wyniki spisu w odniesieniu do Kaszubów okazały się dużym zaskoczeniem. Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to spadek liczby deklaracji tożsamościowych w stosunku do poprzedniego spisu z 2011 roku aż o ponad 22 proc. O ponad 17 proc. zmalała z kolei liczba osób deklarujących, że posługują się językiem kaszubskim.
Z uwagi na wzrastającą liczbę dzieci i młodzieży uczących się języka kaszubskiego, co można by powiązać choć częściowo ze wzrostem świadomości tożsamościowej (uczę się języka kaszubskiego, mówię po kaszubsku, czuję związek z kaszubszczyzną), liczyliśmy na poprawienie wyników z 2011 roku.
Michał Kargul w prezentowanym na łamach „Pomeranii” artykule „Tożsamość regionalna. Perspektywy” komentuje: „Trudno dziś szacować, na ile te budzące emocje spadki są wynikiem zachodzących procesów społecznych, a na ile efektem zawirowań metodologicznych samego spisu”.
Z pewnością potrzebna jest fachowa i wszechstronna analiza rezultatów spisu, która pozwoli zrozumieć, skąd wzięły się takie, a nie inne dane. W dalszej perspektywie zapewne trzeba będzie zastanowić się, co zrobić, aby wyniki kolejnego spisu powszechnego w kwestii kaszubskiej nikogo już nie zaskoczyły.