50 lat gdańskich dzielnic. Miasto budowane za miastem (Pomerania Nr 1/2023)

Widok na Zakoniczyn i na największy zbiornik retencyjny w Gdańsku – Świętokrzyska II – usytuowany na Potoku Oruńskim (maj 2021 r.)   Fot. Sławomir Lewandowski

Pięćdziesiąt lat temu, 1 stycznia 1973 roku, w granice administracyjne miasta Gdańska włączono tereny podmiejskie, m.in.: Osowę, Wysoką, Nowy Świat, Firogę, Klukowo, część Rębiechowa, Matarnię, Bysewo, Kokoszki, Smęgorzyno, Kiełpino Górne, Karczemki, Kiełpinek, Jasień, Szadółki, Rębowo, Zabornię, Łostowice, Ujeścisko, Zakoniczyn, część wsi Kowale i Maćkowy. W obszar Gdańska włączono tego dnia również Wyspę Sobieszewską (Sobieszewo, Orle, Świbno, Przegalina i Górki Wschodnie). W sumie – 31 osad i wsi. 

Terytorium miasta osiągnęło tym samym obecny stan 261,7 km kw. Co oczywiste, wzrosła także liczba ludności – w 1975 roku Gdańsk liczył 421 tys. mieszkańców i w kolejnych latach liczba ta systematycznie wzrastała. Według stanu na 31 grudnia 2021 roku stolica województwa pomorskiego liczy ponad 486 tys. mieszkańców.  

Reforma z 1973 roku była największą po 1945 roku. Poprzednia miała miejsce w 1954 roku. Wówczas do Gdańska przyłączono: Niegowo, Migowo, Lipce, tzw. Oliwę Leśną, Piecki, Płonię Małą, Święty Wojciech oraz Nowe Ujeścisko, czyli dzisiejsze Wzgórze Mickiewicza. 

Włączenie w 1973 roku w granice Gdańska kilkudziesięciu wsi i przyległych do nich terenów, oprócz powiększenia terytorium miasta i zwiększenia liczby ludności, przez kilka pierwszych dekad nie zmieniło praktycznie nic w krajobrazie nowych dzielnic. W świadomości gdańszczan – tych z Brzeźna, Oliwy czy Wrzeszcza – dojazd do Jasienia czy Łostowic to wciąż była wyprawa „za miasto”, nawet dla tych zmotoryzowanych. Gdy już ktoś tam jednak dotarł lub mijał wspomniane miejsca, jadąc latem wąską lokalną drogą nad kaszubskie jeziora, to oprócz typowo wiejskich zabudowań tonących w bujnej zieleni mógł dostrzec jedynie szerokie rozciągające się po horyzont pola uprawne. 

Jedynym wyjątkiem było Rębiechowo, gdzie na obszarze włączonym do Gdańska zbudowano nowe lotnisko. Tam, jak pisał na łamach „Pomeranii” w 2007 roku Andrzej Mróz, Rębiechowo przestawiło się z rolnictwa na lotnictwo. 

Pierwsza śmiała ekspansja budownictwa na południowym obszarze miasta nastąpiła w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku. Na Łostowicach, w sąsiedztwie Kozaczej Góry, Młodzieżowa Własnościowo-Lokatorska Spółdzielnia Mieszkaniowa „Zakoniczyn” rozpoczęła budowę osiedla składającego się z szeregowej zabudowy. Pierwsze budynki powstały przy ulicy II Brygady, a pierwsi lokatorzy wprowadzili się do nich w 1989 roku. Jeszcze kilka lat temu u zbiegu ulic Świętokrzyskiej i 11 Listopada, prowadzącej do wspomnianego osiedla, stał drogowskaz z nazwą Zakoniczyn. Była to błędna interpretacja nazwy tego miejsca, odwołująca się bardziej do spółdzielni mieszkaniowej „Zakoniczyn” niż do położonego ponad kilometr dalej dawnego majątku o tej samej nazwie. 

Z kolei na początku lat dziewięćdziesiątych Wydział Geodezji i Gospodarki Gruntami Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku informował mieszkańców Gdańska o możliwości uzyskania członkostwa w Spółdzielni Mieszkaniowej „Szadółki” lub Małej Lokatorsko-Własnościowej Spółdzielni Mieszkaniowej „Zakoniczyn”.  

Pierwsza z nich w 1991 roku miała już decyzję na budowę osiedla mieszkaniowego Szadółki-Zakoniczyn położonego w paśmie zabudowy mieszkaniowej Gdańsk-Południe, dokładniej – na terenie położonym w kierunku południowym od ul. Warszawskiej i na zachód od ul. Łódzkiej (Ujeścisko). „Zakoniczyn” oferował z kolei możliwość uzyskania mieszkania w dzielnicy Jasień-Wieś na gruntach wykupionych wcześniej przez miasto od rolników. W kolejnych latach w sąsiedztwie ulicy Kartuskiej powstało duże osiedle mieszkaniowe składające się z bloków wielorodzinnych, domów szeregowych oraz domów jednorodzinnych.  

Na północno-zachodnim krańcu Gdańska – w Osowej – zabudowa mieszkaniowa rozwijała się przez całe lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, obejmując również Barniewice, Nowy Świat oraz Wysoką.  

Początek trzeciego tysiąclecia to już intensywna ekspansja budownictwa przede wszystkim na południu Gdańska, która trwa. Konsekwencją urbanizacji tej części miasta jest coraz bardziej niewydolny układ komunikacyjny. Budowa nowych dróg nie nadąża za wyrastającą jak grzyby po deszczu nową zabudową, co jest widoczne przede wszystkim na obszarze Łostowic, Zakoniczyna, Rębowa, Szadółek czy Jasienia. Tam wciąż główne szlaki drogowe tworzą dawne wiejskie drogi. Ulice: Świętokrzyska, Przywidzka, Jabłoniowa, Niepołomicka nawet po punktowej przebudowie wciąż są wąskimi gardłami i nie gwarantują płynnego ruchu. Problemów nie rozwiązuje także stopniowa ekspansja sieci tramwajowej, która za chwilę sięgnie ul. Jabłoniowej. Być może lekiem na całe zło będzie budowa aglomeracyjnego odcinka Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, której przebieg planowany jest m.in. przez Łostowice, wzdłuż tzw. Nowej Świętokrzyskiej. A jeśli mowa już o Nowej Świętokrzyskiej, to na początku stycznia br. władze miasta ogłosiły przetarg na realizację pierwszego etapu tej trasy w formule „zaprojektuj i wybuduj”. Przetarg obejmuje budowę trasy od pętli Łostowice-Świętokrzyska do ul. Kampinoskiej w przekroju 1x2 wraz z budową obiektów inżynierskich. Ponadto przewidywana jest budowa drogi rowerowej, chodników i oświetlenia. Niestety, mieszkańcom przyjdzie jeszcze zaczekać na ten kilometr drogi, bo od podpisania umowy do realizacji upłyną 173 tygodnie, czyli ok. 3,5 roku.  

Bolączką Gdańska-Południa staje się również coraz bardziej rzucająca się w oczy chaotyczna zabudowa nowych osiedli. Częstym obrazkiem jest widok bloków wielorodzinnych budowanych w sąsiedztwie zabudowy jednorodzinnej. Zdarza się także, że nowa zabudowa kontrastuje z historyczną (dwór Zakoniczyn) lub bezpowrotnie niszczone są obszary, które można byłoby wykorzystać na wspólną miejską przestrzeń. Południe Gdańska to dzisiaj obszar niezorganizowanego budownictwa mieszkaniowego pod dyktando prywatnych deweloperów. Trudno upatrywać tutaj winę władz miasta, to raczej konsekwencja tego, że system planowania przestrzennego w Polsce nie działa dobrze, a samorządowcy są bezradni wobec pomysłów parlamentarzystów, którzy wolą ułatwić proces inwestycyjny deweloperom niż zadbać o ład przestrzenny polskich miast.  

Ostatni podział administracyjny Gdańska z korektą z 30 sierpnia 2018 roku pogłębił z kolei zatarcie się granic dawnych wsi i osad, które dzisiaj mają jedynie status osiedla (Rębowo, Zabornia, Zakoniczyn), otrzymały status dzielnicy terytorialnie sięgający poza historyczne granice (Jasień) lub tworzą jednostkę administracyjną z inną dawną wsią, ale nieobejmującą całego historycznego obszaru (Ujeścisko-Łostowice).  

Pod koniec ubiegłego roku rozgorzała w Gdańsku dyskusja nad nowym podziałem administracyjnym miasta, którą przerzucono na początek na szczebel rad dzielnic, które miały przyjrzeć się swoim granicom i ewentualnie „dogadać się” z sąsiadami na temat zmian. Radni dzielnicy Jasień wyrazili np. chęć przejęcia terenów zielonych Zakoniczyna (planowany Park Południowy) ulokowanego w jednostce Ujeścisko-Łostowice. Choć może się to wydawać zabawne, to zabawne nie jest, bo pokazuje, że dzisiaj nie ma złotego środka, jak na nowo – sensownie – podzielić nie tylko południowy obszar Gdańska, ale również sporne miejsce w pozostałym jego rejonie. Czy nowy podział ma uwzględniać historyczne granice? Przebiegać wzdłuż głównych miejskich arterii lub tych planowanych? Budować duże dzielnice czy jednak mniejsze jednostki? Nowy podział może wiązać się dla rad dzielnic ze wzrostem lub ubytkiem liczby mieszkańców, a coroczne budżety, jakie mają do dyspozycji, wprost zależą od tej liczby oraz od frekwencji w wyborach do rad dzielnic. Czy zatem pomysł, aby to radni dzielnicowi zajęli się nowym podziałem Gdańska, jest dobrym posunięciem? Trudno to ocenić.  

Jedno jest pewne: granice dawnych wsi włączonych do Gdańska w 1973 roku w wielu miejscach dzisiaj się zatarły, zdarza się, że przypisuje się danej lokalizacji błędną nazwę lub wypiera je nowomowa deweloperów, którzy dla swoich inwestycji wymyślają swoje – nie zawsze trafne – nazwy, które w przestrzeni miejskiej zaczynają żyć własnym życiem.  

Tymczasem podczas grudniowej sesji Rady Miasta Gdańska radni jednogłośnie zagłosowali za przystąpieniem do procesu zmian granic miasta, polegających na włączeniu obrębu obejmującego wody wewnętrzne Zatoki Gdańskiej. Decyzja radnych wynika z Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 13 stycznia 2017 r. w sprawie szczegółowego przebiegu linii podstawowej, zewnętrznej granicy morza terytorialnego oraz zewnętrznej granicy strefy przyległej Rzeczypospolitej Polskiej. Podobne zmiany zostały albo zostaną wprowadzone również w innych nadmorskich gminach. 

Koncepcja podziału geodezyjnego gruntów Zatoki Gdańskiej została uzgodniona z wszystkimi przyległymi gminami i powiatami oraz Urzędem Morskim w Gdyni. Proces zmiany granicy wymaga również przeprowadzenia konsultacji z mieszkańcami. Jeśli konsultacje zakończą się pozytywnym wynikiem, Gdańsk powiększy się o ponad 42 tys. ha. Będzie to tym samym pierwsza od 50 lat zmiana granic miasta i pierwsza, na której nie skorzystają deweloperzy.  

Sławomir Lewandowski